Wydrukuj tę stronę
24 luty 2023

Dziś wojna. A co jutro?

Jak wielu ludzi na świecie, tak wiele opinii. Podobnie jeśli chodzi o konflikt, który toczy się za naszymi wschodnimi granicami - ilość osób, które się wypowiadają i formułują osądy na temat tego co nas czeka, jest ogromna i trudno jest się odnaleźć w natłoku sensacyjnych nagłówków.

 Autor: Maciej Kucharczak

 

Przesyt informacyjny w tym temacie jest bardzo duży i nic dziwnego, w końcu temat jest poważny i pośrednio lub bezpośrednio dotyczy każdego z nas. W tym tekście przyjrzę się “wizjom” przyszłości, przedstawionym przez kilku subiektywnie wybranych ekspertów, a na samym końcu dodam kilka zdań na temat tego jak ja widzę przyszłość tego konfliktu. Co warto zaznaczyć, jakiekolwiek przewidywanie przyszłości jest bardzo trudne i jedno niespodziewane wydarzenie może sprawić że miejscem docelowym wszystkich prognoz które eksperci, dyplomaci, funkcjonariusze, czy dziennikarze napisali stanie się niszczarka do papieru. Czytając, obserwując różne portale, czasami nawet oglądając prawdziwe filmy z linii frontu zawsze poruszamy się w obszarze domysłów i propagandy obu stron konfliktu, a ilość twardych danych jakimi dysponujemy jest zbyt mała by stwierdzić: “tak, to ten scenariusz będzie miał miejsce w ciągu najbliższego półrocza”. Niemniej, warto  zastanowić się nad tym co może się stać, warto pomyśleć o skutkach i zawczasu zacząć się na nie przygotowywać. Lepiej się pomylić, będąc przygotowanym na najtrudniejsze, niż nie docenić zagrożenia, nawet jeśli potencjalnie jest wciąż daleko od polskich granic.

 

Michał Bruszewski, ekspert portalu Defence24, w artykule z 2 stycznia tego roku, prognozuje, że bardzo prawdopodobna jest ukraińska ofensywa w najbliższym czasie (co ważne, już prawie dwa miesiące minęły od momentu opublikowania jego artykułu i jeszcze do niej nie doszło). Argumenty, które przemawiają za takim obrotem spraw, to znacznie lepsze wyekwipowanie wojsk ukraińskich, słabość oddziałów rosyjskich (wyczerpanie się pierwszej fali mobilizacji i perspektywa przyjścia na front kolejnych tysięcy “mobików”, którzy nie przedstawiają znacznej wartości bojowej), zbliżanie się pierwszej rocznicy rozpoczęcia wojny, ewentualnie poprawienie własnej pozycji negocjacyjnej poprzez zwycięstwa na froncie. Autor przedstawia kilka kierunków tej hipotetycznej ukraińskiej ofensywy, mówiąc że działania zaczepne są możliwe de facto na każdym odcinku frontu, najpierw w celu wprowadzenia chaosu, a następniej aby dokonać prawdziwego i głębokiego ataku. Kierunkiem który może tworzyć największe dla Rosjan zagrożenie to ofensywa skierowana w okolice Melitopolu, na południu. Już samo zbliżenie się do tego miasta pozwoliłoby na znaczące utrudnienie szlaków zaopatrzeniowych na Krym, a całkowite odcięcie tych szlaków oznaczałoby katastrofę rosyjskich sił które znajdują się na zachód od Melitopola, oraz radykalnie poprawiłyby szansy na odzyskanie Krymu. Jeśli takie działania zakończyłyby się ukraińskim sukcesem, oznaczałoby to całkowitą zmianę stosunku sił i przybliżałoby ostateczne zwycięstwo Ukrainy.

 

“Zacznijmy zastanawiać się nad możliwymi skutkami rozpadu Rosji na mniejsze organizmy państwowe”, zaapelował profesor na Rudges University Newark - Alexander Motyl. Według niego, po tym jak Rosja przegrała pierwszy etap wojny, przez to, że nie udało jej się zainstalować marionetkowego rządu w Kijowie, z każdym dniem walk i presji sankcyjnej wzrastają szanse na wewnętrzny rozpad Federacji. Oczywiście, nie należy liczyć na to, rozpad nastąpi z dnia na dzień, ale bardzo możliwe są przetasowania na szczytach władzy (stopniowo lub nagle poprzez jakiegoś rodzaju pucz lub zamach), czy też ogólne zachwianie systemu - jest w Rosji wiele sił, które chciałyby rządzić krajem. Radykalni nacjonaliści, oligarchowie, a także ruchy prodemokratyczne, które choć osłabione w ostatnich latach, wciąż mogą mieć wpływ na sytuację - wszystkie te grupy chciałyby wzmocnić swoją pozycję. Nie ważne kto wygra taki “wyścig o tron” - w wersji minimum osłabi to państwo na wiele lat. Idąc jednak dalej tym tokiem myślenia, należy zaznaczyć możliwość, że na niepokojach społecznych się nie skończy i w Rosji zacznie się realna wojna domowa, tym bardziej że oprócz różnych skonfliktowanych stronnictw politycznych, są też mniejszości narodowe z własnymi interesami (ot, choćby Czeczenia, która stoczyła dwie wojny o swoją niepodległość, ale także Tatarstan, Dagestan, Baszkortostan). Dodam tutaj jeszcze, choć profesor w swoim artykule o tym nie wspomina, że na zewnątrz Rosji też są siły, które mogą zechcieć bezpośrednio skorzystać na wewnętrznych niepokojach. Przykładem może być Gruzja, której terytoria są okupowane przez Federację Rosyjską, czy też Chińska Republika Ludowa, której wielu obywateli mieszka na Syberii. Takie kraje mogłoby chcieć skorzystać z słabości sąsiada i zająć terytoria sporne (czy to zbrojnie, czy poprzez referendum). Profesor zaznaczył także, z jakiego powodu perspektywa nastania chaosu w Rosji powinna być dla reszty świata alarmująca. Tutaj bardzo poważnym problemem jest wymknięcie się spod kontroli broni masowego rażenia, do której mogą uzyskać dostęp różni lokalni kacykowe, albo i terroryści. Bezpośrednie jej wykorzystanie i np. wystrzelenie strategicznej głowicy jądrowej jest raczej niemożliwe (z racji rozbudowanego systemu zabezpieczeń), ale wciąż wydostanie się spod kontroli tak niebezpiecznych urządzeń jest ryzykiem, na które świat nie może sobie pozwolić. Oprócz broni nuklearnej (którą można wykorzystać choćby do budowy brudnej bomby) na terenie Rosji znajduje się arsenał broni chemicznej i z całą pewnością także biologicznej. Podsumowując wizję profesora Motyla, dezintegracja Rosji jest realnym zagrożeniem, na które Zachód powinien zacząć się już przygotowywać.

 

Kolejny ekspert, którego opinię chciałbym tutaj zaprezentować, to brytyjski historyk, profesor uniwersytetu w Sheffield, Ian Kershaw. Profesor po pierwsze zaznacza, że Putin wplątał się w wojnę, której nie potrafi wygrać. Profesor z dużą dozą ostrożności wypowiada się na temat przyszłości i zaznacza że bardzo trudno jest przewidywać przyszłość. Dodaje jednak, że wiele okaże się w najbliższym czasie, ale jeżeli wsparcie Zachodu w ciągu najbliższych miesięcy będzie wystarczająco duże, to Ukraińcy mogą być gotowi do kolejnej dużej ofensywy na przełomie wiosny i lata. Co ważne, obie strony będą się starały czym prędzej doprowadzić do rozstrzygnięć na polu walki, ponieważ stan tak głębokiego i ciągłego drenowania zasobów państwa jest trudny do zniesienia. Dlatego, według Iana Kershawa, wojna powinna się zakończyć do końca lata 2023.

 

Jaki będzie efekt wojny w Ukrainie dla Kremla? Takie pytanie zadali Michael Kimmage i Maria Lipman w artykule opublikowanym na łamach Foreighn Affairs 13 stycznia. W tej publikacji autorzy skupili się głównie na czynnikach ekonomicznych i propagandowych. Co ważne, w odróżnieniu od wielu innych autorów, twierdzą, że reżim na Kremlu wcale nie jest bliski upadku, a wszelkie głosy krytyki i działania opozycyjne zostały stłumione bardzo szybko i skutecznie w taki sposób, że teraz realnie ich nie ma. Jeżeli jednak już pojawia się krytyka z wewnątrz, to głównie z strony skrajnych nacjonalistów pokroju Girkina (oficer, były głównodowodzący separatystów w Doniecku), którzy wyrażają rozczarowanie ze "zbyt mało agresywnego" sposobu prowadzenia wojny. Jeśli chodzi o czynniki poza wojskowe, to zaskoczeniem może być ograniczony wpływ sankcji sytuację ekonomiczną państwa. Oczywiście, wiele branż cierpi na niedobory podzespołów, szczególnie związanych z bardziej zaawansowanymi technologiami, niemniej wpływ sankcji na społeczeństwo jest niewielki, z racji dużego zróżnicowania zamożności i braku klasy średniej. Kto miał pieniądze ten wciąż je ma i żyje w miarę wygodnie, a kto nie miał pieniędzy, nie miał też wiele do stracenia. Z tego powodu, oraz także z powodu ucieczki za granicę wielu setek tysięcy młodych Rosjan, nie widać żadnych oznak rodzenia się społecznego buntu. Nawet mobilizacja, która miała wzbudzić tak potężny sprzeciw w społeczeństwie, nic takiego nie spowodowała. Mimo tego, kolejna mobilizacja również jest możliwa, choć prawdopodobne jest, że Kreml będzie się starał jej unikać tak długo jak to możliwe w obawie przed reakcją społeczeństwa. Autorzy twierdzą, że choć w najbliższej przyszłości Kreml zachowa jako taką stabilność, to im dalej w przyszłość, tym cieńsza będzie lina po której Putin kroczy.

 

Ciekawą opinię na temat przyszłości wojny i Rosji zaprezentowała prowadząca kanału Andromeda, w rozmowie z Mateuszem Grzeszczukiem z kanału Podróż bez Paszportu. W odpowiedzi na pytanie jak będzie ten konflikt przedstawiany za dziesięć lat, przywołała kilka potencjalnych skutków, które byłby możliwe. Po pierwsze, przywołała opinię Igora Girkina, który twierdzi, że ta wojna będzie gwoździem do trumny Federacji Rosyjskiej jako państwa (czyli rozpad na mniejsze państwa). Po drugie, jeżeli jednak rozpad by nie nastąpił, to można się zastanowić, czy klęska Rosji byłaby bodźcem do przemian wewnętrznych, do usunięcia Putina jako winnego wszystkiemu i do zgodzenia się na reparacje. Taki obrót spraw mógłby być korzystny i atrakcyjny dla niektórych oligarchów, czy przyszłych następców Putina, którzy wciąż mogliby rozkradać zyski (np. z sprzedaży ropy i gazu ziemnego), kiedy kraj otworzyłby się bardziej na Zachód. Oczywiście Rosja już nigdy nie będzie czerpała takich zysków ze sprzedaży surowców jak przed wojną, ale wciąż może to być istotne źródło dochodu państwa i oligarchów. Otwarte pozostają dwa pytania, pierwsze czy Zachód chciałby cokolwiek robić w Rosji, skoro to taki niepewny rynek (choć pewnie pojedyncze firmy byłyby zainteresowane). Drugie pytanie dotyczy tego czy przypadkiem w szeregach wojska przy próbie puczu nie dojdzie do rozłamu i poszczególne jednostki będą wspierały inne strony sporu wewnętrznego. W tym momencie ciężko przewidywać, ale warto mieć na uwadze że takie rozwiązania też są możliwe. Według Andromedy, każdy scenariusz na tym etapie może być zarówno prawidłowy jak i błędny. I jest w tym wiele racji, choć nie zwalnia nas to z obowiązku przygotowywania się na trudne dla nas scenariusze i tworzenia prognoz, nawet jeśli są one obarczone bardzo wysokim ryzykiem błędu.

 

I na koniec chciałbym przyjrzeć wywiadowi, jakiego Witold Jurasz udzielił dziennikarzowi Łukaszowi Rogojszowi z portalu Onet. Jest to tekst z września, a więc najstarszy spośród powyżej wymienionych, niemniej uważam że wciąż bardzo aktualny i warto do niego wrócić. W rozmowie, Witold Jurasz twierdzi że na ten moment (wrzesień 2022) bunt społeczny jest odległą perspektywą, ponieważ “spirala terroru wewnętrznego jest nakręcana znacznie szybciej niż spirala świadomości społecznej”. Służby specjalne na bieżąco, o krok wyprzedzają rodzące się iskry buntu i gaszą zanim te zdążą się na dobre rozpalić. Ponadto wybuch buntu społecznego jest uzależniony od ilości ofiar (im więcej trumien wróci z Ukrainy, tym więcej gniewu będzie w społeczeństwie), ale także od potencjalnych sukcesów armii. Gdyby na froncie armia rosyjska odnosiła sukcesy, a wojna szłaby po myśli Putina to społeczeństwo byłoby w stanie zaakceptować większe ofiary. Niemniej, żaden z tych dwóch czynników nie ma miejsca - Putin przegrywa, a wojna pochłania coraz więcej ofiar i coraz trudniej będzie władzy wytłumaczyć w imię czego zginął czyjś mąż, syn, brat. Ponadto w wywiadzie rozmówcy poruszyli temat warunków potencjalnych rozmów pokojowych. Ze strony rosyjskiej byłoby to pozwolenie wyjścia Putinowi z twarzą i to jest absolutnie podstawowy warunek dla reżimu (albo bardziej dla Putina osobiście). Jeżeli straciłby twarz, straciłby też władzę i pewnie niewiele później także i życie. Rosyjskie ustępstwa terytorialne byłyby możliwe, ale tylko do takiego stopnia do jakiego reżim mógłby to propagandowo uzasadnić. Utratę Donbasu byłoby łatwiej uzasadnić niż oddanie Krymu, na który przecież tylu obywateli Federacji jeździ spędzać urlop. Później rozmówcy już nie poruszają tego tematu, ale chciałbym tutaj dodać, że na tem moment w mojej opinii taka płaszczyzna porozumienia nie ma szans zaistnieć. Strona ukraińska prezentuje nieprzejednane stanowisko, którego warunki na ten moment są zbyt sprzeczne z podstawowym warunkiem rosyjskim - czyli zachowanim twarzy przez Putina i Rosję. I dlatego, pewnie wojna będzie się toczyła aż nie dojdzie do przesilenia, a cynkowe trumny setkami dziennie będą wracały tylko po to by dyktator mógł zachować twarz.

 

Warto rozmawiać, warto się zastanawiać, warto czynić taką umysłową gimnastyką czy to samemu, czy w jakimś większym gronie, rozmyślając nad tym, jakie mogą być efekty tej wojny. Nawet jeżeli będziemy w błędzie, to lepiej robić coś aby skonfrontować się z przyszłością, przygotować się do niej w jakiś sposób, niż czekać na to co przyniesie los i działać jedynie reaktywnie. W końcu w 1939 roku kiedy już było wiadome że wojna się zbliża - każdy spodziewał się że potrwa krótko i za chwilę będzie po wszystkim. Jak ostatecznie było, wszyscy wiemy. Na początku wojny wielu prognozowało, że ten konflikt też będzie krótki, a już rok minął od rozpoczęcia wojny. Myślę, że morał z tego jest taki że nie należy się jakoś bardzo przywiązywać do jednego scenariusza, być otwartym na to co się dzieje i analizować na bieżąco. O ile prognozami zajmują się eksperci, o tyle ważne jest aby te prognozy były brane pod uwagę przez osoby które zajmują kierownicze stanowiska w państwie, przez osoby które mają jakiś wpływ na działania państwa. Po tym “rozszerzonym” wstępie do zakończenia chciałbym też podzielić się tym co sam uważam na temat przyszłości tego konfliktu.

 

Po pierwsze, uważam że w najbliższej przyszłości czeka nas jeszcze większe natężenie walk (choć teraz te też starcia są bardzo zacięte). Na front docierają kolejne oddziały z jesiennego poboru. Tym razem będa to już żołnierze po kilkumiesięcznym przeszkoleniu w ilości ok. 150 tysięcy, co może mieć  wpływ na dynamikę starć. Co ważne, Ukraińcy również oczekują na znaczące wzmocnienie - w ostatnich dniach stycznia wiele państw zapowiedziało kolejne, bardzo duże dostawy sprzętu wojskowego, wraz z czołgami zachodniej produkcji. Ponadto w Stanach Zjednoczonych już przebywają ukraińscy piloci, którzy będą szkoleni (albo już się szkolą - tego nie wiemy) w obsłudze zachodnich maszyn (najwięcej mówi się o samolotach F-16). Takie wzmocnienie obu stron konfliktu może prowadzić jedynie do jego jeszcze większego zaognienia. Możemy się zastanawiać, która strona rozpocznie jako pierwsza większą ofensywę, albo inaczej - która strona pierwsza zbierze siły i inicjatywę wystarczającą do przełamania frontu i wyprowadzenia ofensywy. W ostatnich dniach (połowa lutego) niektórzy wspominają że ta ofensywa rosyjska już trwa a na dowód tego przytaczają dramatycznie rosnące statystyki ofiar ze strony rosyjskiej (dzienne rosyjskie straty, przytaczane przez Ukraińców, oscylują wokół 1000 żołnierzy). Niemniej, jeśli podczas tej ofensywy Ukraina zachowa świeże odwody, nawet kosztem strat terytorialnych, to później trzeba się spodziewać kontrofensywy, prowadzonej już niekoniecznie na poradzieckich maszynach, a na czołgach Leopard i innej zachodniej technice wojskowej.

 

Po drugie, należy odnotować fakt, że im dłużej wojna trwa, tym więcej na niej tracą obie strony konfliktu. Jednakże dzięki wsparciu jakie Zachód udziela Ukrainie, uważam że to właśnie to państwo wygra “wojnę na zasoby”, tym bardziej że Rosja z powodu sankcji ma raczej niewielkie możliwości odbudowywania swoich zdolności na bieżąco. Nawet kolejne mobilizacje tutaj nie pomogą, choć mogą przedłużać wojnę. Należy jednak zauważyć, że wciąż gdzieś na horyzoncie widnieje możliwość zwiększenia chińskiego wsparcia dla Rosji (obecnie Rosja otrzymuje wsparcie, ale nie o charakterze wojskowym). Oczywiście nic za darmo - działania chińskie oraz wsparcie tego państwa, będą nastawione na uzależnienie od siebie Rosji. W perspektywie długoterminowej niesie to olbrzymią ilość zagrożeń dla kolektywnie pojmowanego Zachodu. Główne zagrożenie w tym kontekście to znaczny wzrost chińskiej siły i wpływów na świecie, co może przybliżyć ryzyko otwartej wojny z Chinami (w dalekiej przyszłości).

 

Po trzecie, uważam że jeżeli Rosja nie zagra va banque, to wojna powinna się skończyć do końca tego roku zwycięstwem Ukrainy. Takim zagraniem va banque mogłoby być na przykład wykorzystanie broni masowego rażenia. Uważam że jest to bardzo mało prawdopodobne, wciąż możliwe, ale obarczone niewyobrażalnie dużym ryzykiem dla reżimu (sabotaż rozkazu na jakimś szczeblu, nieprzewidywalne skutki na arenie międzynarodowej). Dlatego jeżeli miałoby dojść do takiego zdarzenia, to byłoby to możliwe jedynie w przypadku całkowitego braku innych możliwości podjęcia działania przez Kreml. Zagranie va banque ma na tyle nieprzewidywalne skutki że ciężko powiedzieć co działoby się później. Czy obawa przed niekontrolowaną eskalacją spowodowałaby wycofanie się Zachodu, czy może jeszcze większe zaangażowanie na rzecz pokonania Rosji? Nie mam na to odpowiedzi, ale jest to opcja bardzo groźna, do której mam nadzieję Polska jest przygotowana.

 

Po czwarte, istnieje też potencjalna opcja zakończenia konfliktu poprzez rozmowy pokojowe, jednak w obecnych uwarunkowaniach jest to niemożliwe. Może decydenci państw Zachodu zdecydowaliby się na to (wywierając presję na Ukrainę) w momencie niespodziewanego ruchu ze strony Rosji. Z drugiej strony, jeżeli by doszło do przewrotu w Rosji, to nowa władza mogłaby spróbowałć całą winę zrzucić na Putina i tak się wycofać z konfliktu. W ramach tych działań, ciekawym rozwojem wypadków byłoby postawienie na Aleksieja Nawalnego przez część elity rosyjskiej. Nawalny, jako skazany przedstawiciel opozycji, miałby szansę stać się nawet prezydentem, o ile by miał silne wsparcie oligarchów (a dodatkowo na Zachodzie jest raczej pozytywnie postrzegany). Otwarte pozostaje pytanie czy z racji nacjonalistycznych zapędów Nawalnego za kilkanaście lat nie wrócilibyśmy do punktu wyjścia i kolejnego kwestionowania granic Ukrainy. W każdym razie, ten scenariusz bardzo zależy od nieprzewidzianych wydarzeń, więc po prostu warto mieć na uwadze taki rozwój sytuacji.

 

Przewidywanie co czeka nas w dalszej przyszłości jest obarczone jeszcze większym ryzykiem błędu niż zastanawianie się nad najbliższą ofensywą, czy półroczem. Nie zmienia to faktu że warto się nad tym zastanawiać. W mojej opinii w perspektywie dwóch, pięciu, dziesięciu lat Rosję czeka okres kolejnej “smuty”. Wojna stała się już teraz gwoździem do trumny z marzeniami o byciu imperium i mocarstwem. Tragiczna sytuacja demograficzna, powracający z frontu zdemoralizowani żołnierze, pozbawieni środków do życia (raczej nie ma co liczyć, że państwo, które ledwo stoi, zatroszczy się o weteranów), izolacja międzynarodowa (na pewno okresowa), wzrost przestępczości (indywidualnej i zorganizowanej), mnóstwo broni, która zasili czarny rynek, bieda, rozruchy społeczne, w niektórych regionach wzrost znaczenia radykalnych odłamów Islamu, terroryzm, braki siły roboczej - to wszystko będzie jedynie kroplą w morzu problemów, z którymi przyjdzie się mierzyć Rosji w ciągu najbliższych lat. Każde z tych wyzwań jest wielowymiarowe i niebezpieczne. Weźmy pod lupę na przykład grupę jaką są weterani wojny. Są to ludzie nieraz z zaburzoną psychiką, z traumami, a jednocześnie potrafiący obsługiwać broń. W Iraku, to między innymi z powodu takich osób powstało ISIS (po upadku reżimu Husajna ludzie z wojska, służb zostali bez środków do życia). Oczywiście rosyjskie uwarunkowania są całkiem inne, ale czy taki rozwój sytuacji jest możliwy w Rosji? Uważam, że jest to jedna z możliwości, chociaż z racji wszechobecnego alkoholizmu może skończyć się to na zapijaniu smutków przez weteranów, którzy nie będą wiedzieli po co to wszystko było. Innym potencjalnym rozwojem sytuacji wydaje się być możliwość rozczłonkowania Rosji na mniejsze organizmy państwowe (wspominana przez niektórych ekspertów). Z jednej strony ucieszy to zachodnich komentatorów, a Rosję osłabi na dekady, jeśli nie dłużej, jednakże ilość zagrożeń jakie powstaną na gruzach Federacji jest bardzo duża i jest tematem na osobny artykuł (np. potencjalna proliferacja broni masowego rażenia, wojna domowa). Pozostaje nam mieć nadzieję, że wojna skończy się jak najszybciej, zwycięstwem Ukrainy, ukaraniem zbrodniarzy wojennych i prawdziwymi przemianami politycznymi w Rosji. Na ten moment pierwsze trzy marzenia są całkiem realne, ale czwarte, czyli prawdziwe i demokratyczne przemiany polityczne w Rosji, wydaje się być marzeniem ściętej głowy.

 

 

Źródła:

[1] M. Bruszewski: Ukraina odetnie Rosjan od Krymu w 2023 roku [PROGNOZA]. Źródło: https://defence24.pl/geopolityka/ukraina-odetnie-rosjan-od-krymu-w-2023-roku-prognoza.

[2] Alexander Motyl: It’s High Time to Prepare for Russia’s Collapse. Źródło: https://foreignpolicy.com/2023/01/07/russia-ukraine-putin-collapse-disintegration-civil-war-empire/.

[3] Polsat News: Chiny. "Granice Rosji nie są bezpieczne. Putin najmniej się tego spodziewa". Źródło: https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2022-10-25/chiny-granice-rosji-nie-sa-bezpieczne-putin-najmniej-sie-tego-spodziewa/. 

[4] Ian Kershaw: "Ich vermute, der Krieg ist in einem halben Jahr vorbei". Źródło: https://www.sueddeutsche.de/politik/ian-kershaw-ukraine-putin-hitler-1.5724191.

[5] M. Kimmage, M. Lipman: Wartime Putinism. What the Disaster in Ukraine Has Done to the Kremlin - and to Russia. Źródło: https://www.foreignaffairs.com/ukraine/wartime-putinism.

[6] Podróż bez Paszportu: Nasi pogubieni bracia, czyli co Rosjanie wiedzą o współczesnej Ukrainie. Źródło:https://open.spotify.com/episode/2wODdrj2TUDH8SBV3YDKWe?si=dRxi0lV3QsKDt3zLD0SX8g&nd=1.

[7] Ł. Rogojsz: Witold Jurasz: Ukraina miała prawo zamordować Darię Duginę. Źródło: https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-ukraina-rosja/aktualnosci/news-witold-jurasz-ukraina-miala-prawo-zamordowac-darie-dugine,nId,6270655#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome. 

Oceń ten artykuł
(3 głosów)