Paul, lat 24, właśnie wyszedł ze swojego akademika we wschodniej dzielnicy Londynu, Stratford. Akademik ten pełnił funkcję wioski olimpijskiej w trakcie igrzysk olimpijskich w 2012 roku. Paul studiuje prawo na University College London (UCL), jednym z najbardziej prestiżowych college’y Uniwersytetu Londyńskiego. Jego rodzice to typowa londyńska klasa średnia – ojciec posiada sklep spożywczy w Hampstead, matka uczy literatury w lokalnej Akademii. Rodzina ojca Paula pochodzi z Indii, skąd wyjechali do Wielkiej Brytanii tuż po zakończeniu II Wojny Światowej. W drodze na uczelnię Paul sprawdza, ile pieniędzy udało mu się zebrać w zbiórce na rzecz pomocy uchodźcom z ogarniętej wojną Syrii i z radością stwierdza, że udało mu się osiągnąć pożądany poziom. Po zajęciach spotyka się ze swoimi przyjaciółmi z całego świata, gdzie przez większość czasu dyskutują o polityce. Dominuje oburzenie związane z zamykaniem granic przed imigrantami i uchodźcami we wschodniej Europie. Ważnym aspektem jest również świat po referendum ws. Wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz po wybraniu Donalda Trumpa na 45. Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zdecydowana większość kolegów Paula jest zdania, że problemy, które spotykają ich w dorosłym życiu, np. kosmiczne ceny mieszkań czy niskie wynagrodzenia dla pracowników rozpoczynających karierę zawodową, ale też rzeczy bardziej psychologiczne, takie jak pęd życia i pogoń za karierą, uniemożliwiające głębszą życiową refleksję i nawiązanie relacji, a czyniące depresję i wyizolowanie bardziej prawdopodobnymi, są spowodowane przez obowiązujący model kapitalistyczny. Uważają równocześnie, że prawicowe przywiązanie do tradycji, narodowej tożsamości i kontroli granic jest fundamentalnie zagrażające ich wartościom otwartości i tolerancji. Wartościom, którym hołduje nie tylko ich uniwersytet, ale też wszyscy znani im koledzy i media, które śledzą. W związku z tym, z całą stanowczością sprzeciwiają się kampaniom prowadzonym przez Donalda Trumpa i Vote Leave, które nie tylko hołdowały tym prawicowym ideałom, ale także wskazywały na imigrację jako zagrożenie dla dalszego rozwoju ich państw. Fakty stoją przecież po ich stronie. Po pierwsze, zarówno w UK, jak i w Stanach, masowa imigracja przyniosła tym krajom wyraźny rozwój gospodarczy, co widać nie tylko w oficjalnych statystykach, ale też przecież każdego dnia na ulicach Londynu czy Nowego Jorku. Po drugie raport Centre of Economic Performance[1]wyraźnie mówi, że imigranci przynoszą ze sobą niezbędne umiejętności, budują nowe budynki, leczą w szpitalach i prowadzą biznesy, prowadząc ten kraj do przodu. Koszty związane z ich integracją są daleko mniejsze, niż korzyści z tym związane. Jednocześnie nie ma dowodów na to, że imigranci w jakikolwiek sposób łamią prawo czy działają na niekorzyść społeczeństwa w inny sposób na poziomie wyższym niż urodzeni Brytyjczycy[2]. W związku z tym jasnym jest, że każdy kto uważa imigrację w jakikolwiek sposób za problem albo uległ demagogicznej propagandzie faszystowskich polityków w osobie Nigela Farage’a czy Borisa Johnsona, albo zwyczajnie jest niedouczony lub, co gorsza, zwyczajnie kłamie działając na niekorzyść swojego kraju.
Tymczasem w Sundelandzie Sandy Taylor, 62- letni były żeglarz zupełnie inaczej patrzy na świat. Sandy całe swoje dorosłe życie spędził na morzu łowiąc ryby. W zasadzie jego pierwszym udziałem w życiu publicznym było głosowanie w referendum o pozostaniu w Europejskim Obszarze Gospodarczym, rozpisanym w 1975 przez premiera z Partii Pracy, Harolda Wilsona. Na własnej skórze doświadcza stopniowej degradacji rybołówstwa w swoim kraju[3]. Winę rozdziela po równo, między Unię Europejską i jej Wspólną Politykę Rybołówstwa[4] premiującą duże firmy i zagranicznych rybaków, oraz zapomnienie przez kolejne rządy w Londynie, które zupełnie przestały przejmować się ich losem. Jednocześnie jest fascynatem historii i szczerym patriotą. Pod miejscowym Trafalgar Square[5] Sandy dumnie opowiada o swoich korzeniach i osiągnięciach brytyjskiej armii. Nie kryje tego, że nie podoba mu się kierunek rozwoju Londynu czy innych wielkich miast. Podkreśla odrębność Brytyjczyków względem Europy, jest podejrzliwy w stosunku do imigrantów i uważa, że kultura chrześcijańska jest nierozerwalnie związana z jego narodem. Dziś pan Taylor jest na rencie, mimo tego że chciałby pracować. Niestety jego miejsce na targu przy sprzedaży ryb zajął młody Rumun, pracujący za połowę ówczesnej stawki Sandy’ego. Referendum było dla Sandy’ego i jego kolegów okazją do zamanifestowania swoich problemów i poczucia braku reprezentacji w parlamencie westminsterskim. Wraz z kolegami Sandy upiera się, że nieszczere media zaburzają prawdziwy obraz dzisiejszej Wielkiej Brytanii, która jest aktualnie cieniem dawnej siebie. Nie ma rybołówstwa, nie ma rodzimego przemysłu, nie ma rodzimych kopalni i hut, ludzie zarabiają coraz mniej i nie stać ich nawet na krajowe wakacje. Gdyby tylko ci naiwni, otumaniani młodzi wyjechali ze swoich wielkich miast zobaczyć prawdziwy świat zrozumieliby, jak bardzo wiele szkody robią swoim rodzicom i dziadkom optując za szeroko otwartymi drzwiami dla imigrantów i pełną integracją europejską.
Midland, Texas, USA. W tym rodzinnym mieście 43. Prezydenta Stanów Zjednoczonych, George’a W. Busha, mieszka Tirta, imigrantka z Meksyku. Jej mąż ma firmę wydobywczą, co jest częstym zajęciem w tym regionie. Ona sama uczy hiszpańskiego w okolicznej szkole. Mirta uważa, że największymi problemami Ameryki jest dyskryminacja kobiet i brak kontroli sprzedaży broni. Jest zadeklarowaną zwolenniczką Hillary Clinton i tego co w Ameryce nazywa się liberalnymi poglądami. Fundamentalnie uważa, że Stany Zjednoczone ciągle są najwspanialszym krajem na ziemi, w którym każdy, kto tylko chce osiągnąć sukces, jest w stanie tego dokonać. Dlatego też mocno denerwuje ją przekłamywanie przez Republikanów i Donalda Trumpa faktów statystycznych. Trump przekonuje, że przestępczość rośnie a miliony ludzi żyje w ubóstwie i bezrobociu. Tymczasem statystyki wyraźnie pokazują rzeczy dokładnie przeciwne – przestępczość sukcesywnie maleje[6], razem z bezrobociem[7] i ubóstwem[8]. Tirta postrzega więc zwycięstwo Trumpa jako wielkie zagrożenie. Obawia się bowiem nasilenia napięć rasowych, ostracyzmu przeciw Latynosom oraz trywializowania problemów kobiet, co byłoby wyraźnym krokiem wstecz.
Tucson, Arizona, USA, Troy kolejny dzień wstaje wcześnie rano do swojej pracy w piekarni. Zarabia 11,25$ za godzinę. 25% z tej kwoty od razu zabierane jest na spłatę kredytu na auto, które już dawno zostało zabrane przez bank. Do pracy jeździ rowerem. Z uwagi na długi na dom go nie stać, mieszka więc w mieszkaniu socjalnym, bez prądu, bo musi wybierać – finansować dzieci czy mieć energię elektryczną. Wcześniej, przed kryzysem, miał z bratem firmę, w której tworzyli i sprzedawali zdjęcia i obrazy z krajobrazami Arizony. Po czterech latach i po przejściu kryzysu przez Tucson, który całkowicie i jak dotychczas bezpowrotnie spustoszył to miasto, firma Troya upadła, a on sam stracił dom. Od tego czasu minęło już 7 lat. Troya opuścili wszyscy. 4 razy był już w więzieniu za niespłacanie długów. Codziennie mija rzędy domów nie należących już do nikogo. Chciałby zatrudnić się jeszcze na budowie, ale nie może, bo ta praca zabierana jest przez uchodźców i imigrantów.[9] Chciałby zatrudnić się w jednej z amerykańskich korporacji, ale może, bo aktualnie głównie przenoszą one miejsca pracy do Chin lub do Meksyku. Czym więc ryzykuje gorąco popierając Trumpa? Co ma do stracenia, jeśli obecny układ doprowadził go do miejsca, w którym nie ma już żadnej nadziei, jest samotny i ledwie wiąże koniec z końcem? Nikt nie ma prawa oskarżać go o rasizm, czy seksizm, kiedy dosłownie nie ma pewności, czy przeżyje do jutra, czy skwar newadzkiej pustyni pewnego dnia nie doprowadzi do jego śmierci.
Co łączy powyższe 2 obrazy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych? Zaskakująco niewiele. Dla Paula i Tirty kosmopolityczny, otwarty, tolerancyjny świat jest jedyną szansą na rozwój społeczny i ekonomiczny kraju. Uważają, że w dzisiejszym świecie narodowe nastroje są zbędne i niebezpieczne, bo trzeba czerpać jak najwięcej z korzyści globalizacji, które daje internet i rozwój nowych technologii. Poza wszystkim, świat zmierza w dobrym kierunku, nie należy więc nalegać na gwałtowną zmianę filozofii prowadzenia państwem. Tymczasem Troy i Sandy są na skraju wytrzymałości. Stracili pracę, rodziny ich porzuciły, samochód został skonfiskowany a o wakacjach nie maja nawet co marzyć. Ich jedyną możliwością przypomnienia o swoim życiu było pójście do komisji wyborczej, odebranie karty, zasłonięcie zasłony i zaznaczenie X w miejscu, które grozi zmieceniu z powierzchni ziemi całego systemu, który zrujnował ich życia. Satysfakcja z pokazania środkowego palca politykom, dziennikarzom, bankierom, korporacjom i organizacjom międzynarodowym to jedyne, co im w życiu zostało, i byli absolutnie zdeterminowani, żeby to osiągnąć. 69-letni Ken Magno, głosując na Trumpa w prawyborach w Massetchussets powiedział: „Tu nie chodzi o to, czy wykona dobrą robotę czy nie. Mniej więcej chodzi o stwierdzenie: słuchajcie, jesteśmy wściekli i zmęczeni tym, co robicie. I umieścimy Wam tam kogoś – teraz, kiedy to do nas należy wybór- umieścimy tam kogoś, kogo Wy nie lubicie”.[10]
Co więc powinniśmy zrobić dalej? Cóż, żyjemy w bańkach, stworzonych przez siebie samych środowiskach, w których rozmawiamy tylko z ludźmi o podobnych poglądach i problemach oraz czytamy media tylko potwierdzające nasz światopogląd. Oglądając wiadomości, interesujemy się dalekim światem i konfliktami w Syrii, Izraelu czy w Somalii. Zupełnie nie dostrzegamy jednak potrzeby zainteresowania się bliżej swoim krajem. Alexander Betts, socjolog, analizując przyczyny Brexitu zdał sobie sprawę, że w całym swoim życiu 50 regionów najchętniej głosujących za Brexitem odwiedzał łącznie przez 4 dni[11] I to jest największy problem – nie znamy siebie nawzajem, mamy tylko wzajemne wyobrażenia. Nie rozumiemy siebie nawzajem, dotykają nas w życiu inne problemy. Fakt, że mówimy tym samym językiem i mamy ten sam paszport nie musi oznaczać, że łączą nas wspólne wartości czy cele w życiu. A przy tym nie chcemy rozmawiać z ludźmi o całkowicie odmiennych poglądach i priorytetach w życiu, w obawie przed urazą i ostracyzmem, co całkowicie zaprzecza idei wolności słowa i poglądów, na której oparty jest sukces Zachodu.
Ignorowani i stłumieni przez ostatnie lata z obawą patrzyli nad kierunek, w którym zmierzała ich ojczyzna. Cechą dominującą był strach. Strach przed tym, że przestają już rozumieć procesy rządzące zachowaniem ich ojczyzny. Strach przed tym, że nie rozumieją języka elit, kształtującego polityczny kierunek państwa. Strach przed utratą kontroli nad losem swojego ukochanego kraju. Strach przed utratą kontroli nad przyszłością swoich dzieci w świecie o niepewnej przyszłości gospodarczej. Strach przed nieodwracalną zmianą struktury społecznej swojego narodu. Zwycięstwo w głosowaniu dało im nadzieję. Już nikt o nich nie zapomni. Już nikt nie śmie podejmować decyzji ekonomicznych bez uwzględniania tej potężnej grupy pozostawionych na marginesie ludzi. Już zawsze politycy podchodząc do kampanii wyborczej będą mieli w tyle głowy myśl o tym, aby nie podpaść tym milionom skrzywdzonych przez system społeczno-ekonomiczny, którzy w decydujących chwilach potrafią się zmobilizować, zmieniać świat i obalać rządy. Nigel Farage, w glorii zwycięstwa po wygranym referendum, ogłaszał: „to zwycięstwo zwykłych, małych, poczciwych ludzi z wielkimi bankami, zawodowymi politykami i nieuczciwymi mediami”. Donald Trump w swojej zwycięskiej przemowie powiedział z kolei: „ Zapomniani mężczyźni i zapomniane kobiety już nigdy więcej zapomniani nie zostaną”. Nie ulega wątpliwości, że ci bohaterowie 2016 roku rozumieją swój elektorat. 2016 rok był dla Zignorowanych ostatnią szansą na pokojowy krzyk rozpaczy w postaci wywrócenia establishmentu do góry nogami przy urnie wyborczej. I niech nikt nie waży się raz jeszcze zignorować ich głosu.
Marcel LESIK
[1] http://cep.lse.ac.uk/pubs/download/pa014.pdf
[2] http://eprints.lse.ac.uk/28732/
[3] http://www.mseproject.net/data-sources/doc_download/122-8-fishing-and-uk-gdp
[4] http://www.europarl.europa.eu/atyourservice/pl/displayFtu.html?ftuId=FTU_5.3.1.html
[5] Miejsce wybudowane w 1840 roku dla uczczenia pamięci 76 zeglarzy biorących udział w słynnej bitwie o Trafalgar 21 października 1805 roku.
[6] https://www.statista.com/statistics/191219/reported-violent-crime-rate-in-the-usa-since-1990/
[7] http://data.bls.gov/timeseries/LNS14000000
[8] https://www.statista.com/statistics/200463/us-poverty-rate-since-1990/
[9] https://www.youtube.com/watch?v=X0sUZxwJHNQ
[10] http://www.philly.com/philly/blogs/attytood/The-year-that-Ignoreland-rose-upFor-.html