Wszechstronne Regionalne Partnerstwo Gospodarcze ma na celu stworzenie największego bloku handlowego na świecie. Jest to z jednej strony ogromna szansa dla regionu Pacyfiku, który ma okazję stać się centrum światowej gospodarki, a z drugiej zagrożenie dla słabszych ekonomicznie państw.
Popisane 15 listopada podczas wirtualnego szczytu w Hanoi RCEP (RCEP-Regional Comprehensive Economic Partnership) stworzy największą na świecie strefę wolnego handlu. Umowa została podpisana przez 15 państw - 10 członków ASEAN (Brunei, Filipiny, Indonezję, Kambodżę, Laos, Malezję, Mjanmę, Tajlandię, Singapur i Wietnam) oraz Australię, Chiny, Japonię, Koreę Południową oraz Nową Zelandię. Swoim zakresem obejmie więc 30% światowej populacji oraz niemal 30% światowego PKB.
Początkowo umowa miała obejmować również Indie, jednak od początku negocjacji, które na przestrzeni aż 8 lat wymagały 46 spotkań negocjacyjnych oraz 19 ministerialnych, to New Delhi najczęściej sprawiało, że ciągnęły się one długo, a szczyty kończyły się bez podpisanego porozumienia. Ostatecznie, podczas zeszłorocznego spotkania w Bangkoku, Indie wycofały się z udziału w inicjatywie. Złośliwi odebrali to jako dobry znak dla sfinalizowania umowy, o co miało być łatwiej bez problematycznych Indii.
RCEP spotykało się z dużymi obawami mieszkańców Indii. Przeciwko umowie protestowali rolnicy, a niechęć społeczną wobec porozumienia politycznie kapitalizowała główna partia opozycyjna wobec Modiego – Indyjski Kongres Narodowy. Pojawiały się opinie, że niechętne stanowisko Indii pójdzie w zapomnienie po wyborach w maju 2019, przed którymi nikt nie chciał sobie pozwolić na niezadowolenie sektora rolniczego, w którym zatrudnione jest według Banku Światowego ponad 40% pracujących w kraju. Ostatecznie, kilka miesięcy później retoryka się nie zmieniła i strefa wolnego handlu która miała zrzeszać niemal połowę ludzkości, skurczyła się do bagatela 30%. RCEP składa się głównie z krajów eksportowych, co mogłoby negatywnie wpłynąć na deficytową w handlu zagranicznych gospodarkę Indii i promocję krajowej produkcji którą stara wspierać premier Modi.
Wielkie ambicje
RCEP ma docelowo w przeciągu 20 lat znieść cła na ponad 80% dóbr i usług oraz ułatwić przepływ kapitału i inwestycji zagranicznych. Ma to usprawnić handel pomiędzy państwami-stronami i wspomóc wewnątrz azjatycki łańcuch dostaw, podczas gdy głównymi odbiorcami wytwarzanych tam dóbr eksportowych pozostają rynki zachodnie. Wprowadzono również ujednolicone reguły dotyczące pochodzenia towarów, e-commerce, standardów technicznych i własności intelektualnej. Szacuje się, że do 2030 umowa może wygenerować dla światowej gospodarki dodatkowe 186 mld USD. Z kolei według analiz Bloomberga, dla Chin w przeciągu kolejnej dekady ma przyczynić się do wzrostu o dodatkowe 0,5% PKB, a dla Japonii i Korei odpowiednio po 1,3% i 1,4%.
Umowa zrzesza również kraje, które pozostają ze sobą w mniejszym lub w większym konflikcie i podpisanie wspólnego porozumienia daje szanse na ocieplenie napiętych ostatnio relacji między Australią i Chinami lub Koreą Południową i Japonią. Dodatkowo, daje też szanse na zaistnienie mniejszym państwom, które spory handlowe ze znacznie potężniejszymi krajami, będą mogły rozstrzygać na wielostronnym forum i na równych szansach.
Zagrożenia
Porozumienie musi zostać ratyfikowane przez kraje członkowskie. Zauważa się, że w niektórych przypadkach rosnąca niechęć wobec Chin może spowodować sprzeciw lokalnych parlamentów wobec umowy. Dodatkowo, znoszenie barier będzie następowało bardzo stopniowo. Wiele państw jest ze sobą skłóconych i napięta sytuacja polityczna może w trakcie procesu zmienić się warunki gry, co zniechęci kraje członkowskie do kontynuacji integracji. Wchodzenie umowy w życie będzie bardzo rozłożone w czasie, przez co trudniej będzie oszacować jego efekty.
RCEP to również mniej ambitna umowa niż CPTPP (Comprehensive and Progressive Trans-Pacific Partnership), które podpisane w 2018 roku już weszło w życie i znosi 86,6% taryf celnych, z docelową likwidacją 99,9%. Obejmuje ono Japonię, Australię, Nową Zelandię, Wietnam, Singapur, Brunei, Malezję, Kanadę, Meksyk, Peru i Chile. Umowy się więc nawzajem nakładają i warto obserwować, która z nich okaże się być bardziej znacząca i jak zachowają się Stany Zjednoczone. USA są poza RCEP, a z CPTPP w ostatniej chwili wycofały się decyzją Donalda Trumpa, jednak nowa administracja Joe Bidena deklarująca większą promocje multilateralizmu może powrócić do tego pomysłu.
Pomimo, iż RCEP jest bardzo rozbudowane, zauważa się, że jego postanowienia nie są przełomowe. Warto wspomnieć o tym, że nie reguluje ono takich kwestii jak środowisko oraz prawo pracy, a zapisy o własności intelektualnie czy wspólnych standardach są bardzo ograniczone. Podczas negocjacji najczęściej protestowali ekologowie. Wydaje się jednak, że jest to kwestia globalizacji i większego zużycia materiałów i zanieczyszczenia środowiska, a jego obrońcy są przeciwni większości umów handlowych. Państwa-strony są bardziej zainteresowane potencjalnymi zyskami, które mają być warte wszelkich kosztów.
Znaczenie dla świata
Chociaż negocjacjom przewodniczył blok państw ASEAN, to politycznie największym beneficjentem podpisanego porozumienia są Chiny, które ogłosiły swój wielki sukces i dzięki RCEP podkreślają swoją potęgę jako lidera światłego handlu i znacząco rozszerzają swoje wpływy. Jest to również bolesny cios dla USA na samym początku administracji Joe Bidena, kiedy przez izolacyjną polityka jego poprzednika Ameryka została wypchnięta z procesów integracyjnych na zachodnim Pacyfiku. Co więcej, pandemia doprowadziła do gospodarczego kryzysu wielu zachodnich państw, przez co punkt ciężkości światowej gospodarki jeszcze szybciej przenosi się na wschód i to Azja Wschodnia ma ambicje by stać się liderem integracji gospodarczej świata, detronizując w tej kwestii Europę.
Jak zauważa Jakub Jakóbowski z Ośrodka Studiów Wschodnich, państwa, które podpisały dokument łączy fakt posiadania, zazwyczaj, nadwyżek handlowych. Oznacza to, że RCEP może umocnić ich pozycję względem regionów z deficytem, a w dalszej perspektywie pogłębić nierówności i doprowadzić tam do kryzysu. Może się tak wydarzyć, ponieważ państwa z nadwyżkami handlowymi zwiększając swój wpływ, utrzymają tym samym deficyty u słabszych gospodarczo partnerów. Taka sytuacja sprawia, że kryzys dotyka państw o gorszym statusie ekonomicznym, windując te, które i tak doskonale radzą sobie w obrocie gospodarczym. Widać to dobrze na przykładzie Indii, które jako kraj deficytowy uznały, że mogłyby na umowie jeszcze bardziej stracić i wycofały się z negocjacji.
Mieszane opinie na temat porozumienia płyną z kolei z Unii Europejskiej. Z jednej strony, doceniany jest fakt promocji wolnego handlu, z drugiej dostrzegane jest zagrożenie utraty łańcuchów dostaw i utratę impetu negocjacyjnego po stronie Europy. Pogrożona w wewnętrznym kryzysie i zapoczątkowaną dezintegracją wynikającą z Brexitu Unia przykłada mniej uwagi do wydarzeń światowych i powinna podjąć działania w celu odzyskania gospodarczego potencjału. Biorąc pod uwagę jak potężny może być nowy blok państw, oczekuje się, że UE będzie starało się szybciej dojść do porozumień handlowych nie tylko z krajami regionu (jakie ma już z Wietnamem, Singapurem, Japonią czy Koreą Południową), ale i z wciąż będącymi w fazie negocjacji umowami z Kanadą, MERCOSUR’em i USA.
Autorzy: Anna Pyrek, Tomasz Obremski