Tegoroczny szczyt formatu 17+1 ostatnim dzwonkiem dla Pekinu?
Za nami kolejny szczyt formatu 17+1, który może okazać się jednym z ważniejszych w jego historii. Posunięcia części państw uczestniczących świadczyć mogą o kryzysie trawiącym ten mechanizm relacji wielostronnych.
Patryk Szczotka
Tegoroczne spotkanie formatu 17+1 było wyjątkowe z kilku powodów. Przede wszystkim, pojawił się na nim sam przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping, w przeciwieństwie do poprzednich szczytów, na których Państwo Środka reprezentował premier ChRL Li Keqiang. Zabrakło jednak na nim wysokiej rangi przedstawicieli niektórych państw po stronie europejskiej. Zaplanowany pierwotnie na rok 2020 szczyt został ze względu na pandemię przesunięty na rok 2021 i odbył się w formie wirtualnej.
Polskie interesy reprezentowane były przez prezydenta Andrzeja Dudę, który ostatni raz osobiście brał udział w spotkaniu grupy 17+1 w roku 2015. Jak powiedział szef Gabinetu Prezydenta RP Krzysztof Szczerski, Polska liczy przede wszystkim na otwarcie chińskiego rynku dla polskiego eksportu, zaś obecność Andrzeja Dudy ma być potwierdzeniem, że wszelkie ważne decyzje w tej części Europy nie mogą zapadać bez udziału Polski. Prezydent zaznaczył jednak na szczycie, że Polska jest niezadowolona z tempa otwierania chińskiej gospodarki na polskie produkty, szczególnie z branży spożywczej. Rzeczpospolita nie jest jednak osamotniona w swoim niedosycie związanym z formatem.
Mechanizm 17+1, który przedstawiano w niektórych kręgach jako niebezpieczny klin wbity w jedność Unii Europejskiej, zdradza poważne oznaki spowolnienia. Entuzjazm jaki wzbudziły chińskie obietnice inwestycji i ekonomicznego zaangażowania w regionie Europy Środkowo-Wschodniej w pierwszych latach funkcjonowania formatu zdaje się słabnąć. Wskazywać może na to fakt, że prawie 1/3 państw formatu: Litwa, Estonia, Łotwa, Rumunia, Bułgaria oraz Słowenia zdecydowały się wysłać na szczyt przedstawicieli niższej rangi. Może to być symptom porażki strony chińskiej, której zabrakło długofalowej strategii na zagospodarowanie formatu. Wrzucenie do jednego worka siedemnastu różnych państw o rozbieżnych celach, wartościach, perspektywach czy historii nie przyniosło Pekinowi oczekiwanych rezultatów. Z pewnością nie pomogło także ograniczone zaangażowanie chińskiego kapitału w regionie, dla którego ze względu na lepiej rozwiniętą infrastrukturę czy zdolność nabywczą, bardziej kusząca jest Europa Zachodnia. Obiecywane projekty i inwestycje nie zostały zrealizowane przez to, że zwyczajnie nie były atrakcyjne dla chińskich inwestorów, lub też zostały zablokowane (jak udział chińskiej firmy w budowie czeskiej elektrowni atomowej Dukovany, ogłoszony na początku tego roku).
Format 17+1 pozostaje częścią Nowego Jedwabnego Szlaku oraz chińskich planów ekonomicznej ekspansji, jednak tegoroczny szczyt jasno pokazuje, że Państwo Środka musi gruntownie przemodelować swoją strategię jeśli chce utrzymać przy negocjacyjnym stole wszystkich uczestników. Mgliste obietnice i dyplomatyczne przemowy zastąpić muszą twarde inwestycje i strumień pieniędzy. Jednak nawet podwojenie starań Pekinu o ponowne rozniecenie formatu może nie wystarczyć. Kwestie takie jak rosnący strach przed podziałem Europy wyrażony chociażby w postaci restrykcji nałożonych na Chiny w kwestii technologii 5G, nowa polityka zagraniczna USA czy wreszcie mechanizm kontroli inwestycji UE mogą skutecznie pokrzyżować plany chińskich decydentów. A może czas na zupełnie nową propozycję dla tej części Europy?
Źródła:
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Szczerski-o-szczycie-17-1-prezydent-wezwie-do-otwarcia-Chin-na-eksport-z-Polski-8051944.html
https://www.smh.com.au/world/europe/embarrassing-no-shows-at-china-s-summit-are-a-sign-europe-is-charting-a-new-course-20210222-p574lu.html
https://www.economist.com/china/2020/01/23/a-year-of-euro-summits-will-reveal-much-about-chinas-worldview
https://thediplomat.com/2021/02/how-chinas-171-became-a-zombie-mechanism/
____________________________________________________________________
Facebook i Australia - status związku: to skomplikowane
W odpowiedzi na zaproponowane przez australijski rząd nowe prawo dot. platform technologicznych, Facebook zablokował australijskim użytkownikom udostępnianie oraz przeglądanie treści informacyjnych na platformie, wywołując wiele niepokoju w związku z publicznym dostępem do kluczowych informacji.
Zuzanna Kamykowska
Od kilku miesięcy można było obserwować eskalację konfliktu między australijskim rządem, a Facebookiem. Punktem zapalnym był projekt ustawy przedstawiony za pośrednictwem Australijskiej Komisji Konkurencji i Konsumentów w kwietniu 2020 roku, na mocy którego giganci technologiczni tacy jak Facebook czy Google mieliby podpisać umowę handlową zmuszającą ich do oddania części zysków z reklam publikowanych przy treściach informacyjnych na rzecz australijskich wydawców.
Argumentem ustawodawców był fakt, że Facebook podobnie jak inne platformy zarabia na osobach czytających newsy obudowując wiadomości publikowane na swoich stronach za pomocą reklam i snippetów (snippet to opis strony, który zostaje wyróżniony w wynikach wyszukiwania Google. W formie podstawowej zawiera tytuł i krótki opis strony). Zyski z reklam stanowią korzyść jedynie dla gigantów technologicznych z całkowitym pominięciem redaktorów i autorów newsów. Nowa legislacja miała zapewnić tantiemy dziennikarzom tworzącym treści informacyjne. Ostatecznie ustawa zobowiązująca Google, Facebook oraz inne firmy technologiczne do podzielenia się zyskami z twórcami treści informacyjnych została uchwalona przez Izbę Reprezentantów 17 lutego 2021, a na reakcję ze strony platform nie trzeba było długo czekać.
Dyrektor zarządzająca Google Australia Mel Silva podczas przesłuchania w Senacie złożyła oświadczenie, że zapisy prawa są “niemożliwe do spełnienia”, a wejście ustawy w życie nie pozostawia firmie Google innego wyboru, jak tylko zaprzestanie udostępniania wyszukiwarki w Australii. Na potwierdzenie tych słów w trzecim tygodniu lutego spółka Alphabet (właściciel Google’a) zablokowała 1% australijskich domen informacyjnych w swoich wynikach wyszukiwania oraz opublikowała list otwarty do Australijczyków. Jednocześnie Rząd Australii rozpoczął negocjacje z firmą Microsoft, właścicielem wyszukiwarki Bing, co doprowadziło do złagodzenia napięcia i podpisania umów z australijskimi wydawcami.
Odpowiedź Facebooka była znacznie bardziej radykalna. W czwartek 18 lutego australijscy użytkownicy platformy należącej do Marka Zuckenberga zostali pozbawieni dostępu do newsów. W oficjalnym komunikacie Facebooka można było przeczytać: “W odpowiedzi na proponowane przez Australię nowe prawo dotyczące negocjacji z mediami, Facebook ograniczy wydawcom i osobom w Australii udostępnianie lub przeglądanie australijskich i międzynarodowych treści informacyjnych (...)”.
Co dla użytkowników portalu Facebook oznaczały wprowadzone zmiany? Australijska prasa nie może publikować oraz udostępniać swoich treści na Facebooku wiadomości, a te pochodzące z prasy międzynarodowej nie będą widoczne dla użytkowników w Australii. Ponadto australijscy użytkownicy prywatnie nie mogą publikować ani przeglądać wiadomości od wydawców krajowych ani międzynarodowych. Treści pochodzące od australijskich wydawców zostały zablokowane również dla użytkowników zagranicznych. Użytkownicy Facebooka zostali odcięci nie tylko od wiadomości tworzonych przez media, lecz także od danych dotyczących zdrowia publicznego, pożarów czy pandemii. Decyzję Facebooka została szeroko komentowana w mediach m.in przez australijskiego Szefa Skarbu Josha Frydenberga, który zdecydowanie potępił jego działania oraz przez Ministra ds. Komunikacji Paula Fletchera, który wyraził pełne poparcie dla działań rządowych.
Po kilku dniach cyfrowej “ciszy” na stronach Facebooka, a jednocześnie intensywnych negocjacji między przedstawicielami rządu i platformy społecznościowej osiągnięto porozumienie, na mocy którego Facebook zgodził się zdjąć blokadę z australijskich użytkowników serwisu. Efektem ugody jest jednak pojawienie się 4 poprawek do ustawy, które mają stanowić zabezpieczenie dla platform technologicznych.
________________________________________________________________________________
Mjanma: Niechciany powrót do normalności
Po 10 latach stopniowej demokratyzacji Birmy, Tatmadaw odrzuca reguły gry i po raz kolejny przejmuje władze w Naypyidaw. Aung San Suu Kyi, która pełniła w kraju funkcję regentki, prawdopodobnie nie wróci już na scenę polityczną, a Mjanma przez jakiś czas pozostanie dyktaturą wojskową.
W kontrolowanej wówczas przez armie Mjanmie uchwalono w 2008 roku nową konstytucję, która miała dać początek stopniowej liberalizacji kraju i wyjścia z międzynarodowej izolacji. Chociaż Tatmadaw miał w niej uprzywilejowane miejsce, a po wyborach w 2010 roku rząd składał się głównie z wojskowych, to pewien postęp był widoczny. Powołano Norodową Komisję ds. Praw Człowieka, na kolejne wybory zaproszono zagranicznych obserwatorów, wypuszczono setki więźniów politycznych, a z aresztu domowego zwolniono laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla z 1991 Aung San Suu Kyi.
Córka Bogyoke Aung San, powszechnie uznawanego za ojca narodu birmańskiego sprzeciwiając się dyktaturze wojskowej, trafiła w 1989 roku do aresztu domowego, w którym spędziła 15 z 21 kolejnych lat. Wyborach z 1990, które nie zostały przez wojsko uznane, jej partia narodowa Liga dla Demokracji (NLD) wygrała z wynikiem 81%. Przez cały ten czas, popularność Suu Kyi wśród Birmańczyków nie malała, co obrazuje zdecydowane zwycięstwo NLD w wyborach parlamentarnych z 2015, kiedy ponownie została do nich dopuszczona. Partia przejęła kontrolę nad państwem, jednak wojsku pozostawiono kontrole nad kluczowymi resortami, w tym nad Ministerstwem Obrony i panowało przekonanie że NL rządzi za przyzwoleniem armii.
Przez kolejne pięć Suu Kyi coraz bardziej dystansowała się od Tatmadawu. Chociaż w kontrowersyjnej sprawie dotyczącej oskarżeń o ludobójstwo nad mniejszością etniczną Rohindża stanęła w obronie wojska przed samym Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości (za co na Zachodzie spadła na nią fala krytyki), to jednak w kwestiach wewnętrznych coraz bardziej ignorowała generałów, nie konsultując z nimi kluczowych decyzji. Otwarcie na świat i rządy matki narodu, jak często nazywają ją Birmańczycy, dały NLD kolejne druzgocące zwycięstwo w wyborach w listopadzie 2020 roku, o których pisaliśmy w podsumowaniu z tego okresu.
Rosnąca popularność Suu Kyi oraz domniemana próba marginalizacji wpływów wojska, martwiły armię do tego stopnia, że zaczęto podważać uczciwość przeprowadzonych wyborów, powołując się na brak możliwości głosowania mieszkańców obszarów przygranicznych. Te były przez rząd odrzucane i jeszcze pod koniec stycznia mało kto spodziewał się, że wojsko sięgnie po broń ostateczną w postaci puczu.
Do tego jednak doszło we wczesnych godzinach porannych 1 lutego. Aung San Suu Kyi, wraz z resztą rządu aresztowano, a Tatmadaw ogłosił że doprowadzi do ponownych wyborów i przekazania władzy. W skutek jego decyzji, Birmańczycy masowo ruszyli do bankomatów i sklepów spożywczych, wykupując produkty pierwszej potrzeby i gromadząc gotówkę w obawie przed denominacją. Gdy ostatecznie wyszli na ulicę protestować przeciwko zamachowi, w Birmie odcięto dostęp do kluczowych komunikatorów społecznościowych. Przez cały miesiąc napięcie nie zostało załagodzone, a wśród manifestujących pojawiły się pierwsi ranne oraz doniesienia o ofiarach śmiertelnych.
Najprawdopodobniej wojsko przeczeka lub stłumi protesty, stawiając na swoim. Obserwatorzy mającej już 76 lat Aung San Suu Kyi nie dają już większych szans na ponowny powrót do polityki. Ewentualne sankcje Zachodu, mogą natomiast jeszcze bardziej uzależnić kraj od Chin. Wygląda na to, że kraj wraca do sytuacji sprzed dekady, ponownie izolując się od reszty świata. Nie takiego powrotu do normalności wyczekiwano ostatnio w Birmie.
Więcej:
https://www.youtube.com/watch?v=pUggwl_6Wdk
________________________________________________________________________________
Indie inwestują w obronność Malediwów
Wizyta na Malediwach szefa indyjskiej dyplomacji z drugiej połowy lutego br. przyniosła znaczące porozumienia w dziedzinie bezpieczeństwa. Jest ona również papierkiem lakmusowym orientacji politycznej tego niewielkiego kraju, który w ostatnich latach uczynił z New Delhi swojego strategicznego partnera kosztem Pekinu.
Jakub Kamiński
Indyjski minister spraw zagranicznych Subrahmanyam Jaishankar w dniach 20 i 21 lutego br. odwiedził Republikę Malediwów. Dwudniową wizytę w tym wyspiarskim państwie można określić jako intensywną, gdyż zdążył on spotkać się z wieloma wysokiej rangi politykami malediwskimi. Wśród nich znalazł się urzędujący od 2018 roku prezydent Ibrahim Mohamed Solih, ważna postać z punktu widzenia przebiegu demokratycznych przemian z pierwszej dekady XXIw. Jaishankar spotkał się również z pierwszym demokratycznie wybranym prezydentem kraju i obecnym spikerem Madżlisu (malediwskiego jednoizbowego parlamentu) Mohamedem Nasheedem oraz piątką malediwskich ministrów, odpowiedzialnych za sprawy zagraniczne, obronę, finanse, rozwój oraz planowanie i infrastrukturę.
Najjaśniejszym punktem wizyty ministra SZ Indii było podpisanie porozumienia między dwoma krajami, na mocy którego Malediwy otrzymają wartą 50 milionów dolarów linię kredytową, mającą wzmocnić potencjał obronny islamskiej republiki. Pożyczka na cele wojskowe nie była jednak jedynym efektem spotkań Jaishankara. Wymienić należy również inne porozumienia z tego obszaru, wspierające m.in. rozwój straży ochrony wybrzeża, podpisanie listu intencyjnego dla udzielenia kredytu w obszarze budownictwa mieszkalnego czy kontrakt dotyczący rozwoju infrastruktury drogowej. Indie podarowały również po raz drugi 100 tysięcy dawek opracowanej w tym kraju szczepionki przeciw koronawirusowi, COVISHIELD.
Wymienionym aktom towarzyszyły liczne deklaracje obu stron o partnerstwie pomiędzy krajami. Stanowią one wyraz obrania pro indyjskiego kursu politycznego Malediwów, zapoczątkowanego wraz z objęciem władzy przez obecnego prezydenta. Odbyło się to kosztem relacji z Chińską Republiką Ludową, z którą głębszą współpracę preferowali poprzednicy Soliha. Dla Indii, pozyskanie sojusznika w regionie Oceanu Indyjskiego ma strategiczny wymiar w kontekście rywalizacji z Państwem Środka o dominującą pozycję na tym akwenie. Potwierdza to podobnie udana dwudniowa wizyta Jaishankara w Mauritiusie, stanowiąca drugą część lutowej podróży dyplomatycznej ministra.
Więcej
https://www.mea.gov.in/outoging-visit-detail.htm?33539/Visit+of+External+Affairs+Minister+to+Maldives+and+Mauritius+February+2024+2021
https://www.ndtv.com/india-news/india-maldives-sign-50-million-defence-agreement-2375286
https://www.thehindu.com/news/national/india-maldives-sign-defence-and-security-related-pacts/article33894011.ece
https://thediplomat.com/2021/02/jaishankar-reaches-out-to-delhis-indian-ocean-partners/
____________________________________________________________________
Chiny prześcigają USA w roli największego partnera handlowego UE
W 2020 roku Chiny prześcignęły Stany Zjednoczone w roli największego partnera handlowego Unii Europejskiej. Sytuacja ta wywołana jest między innymi globalną recesją, wywołaną pandemią COVID-19, której Pekinowi udało się uniknąć. Takie aspekty, jak prezydentura Joe Bidena czy niedawno zawarta umowa inwestycyjna (CAI), może dalej zdeterminować współpracę handlową między UE i Chinami.
Agata Naruszewicz
Jak donosi Eurostat, Chiny prześcignęły Stany Zjednoczone w roli największego partnera handlowego Unii Europejskiej. W 2020 r. import z Chin do UE wzrósł aż o 5,6%, natomiast eksport z UE do Chin: o 2,2%. UE kupowała w Chinach przede wszystkim artykuły medyczne i farmaceutyki. W Chinach zaobserwowano również wzrost popytu na europejskie towary (takie jak samochody i produkty luksusowe). Jednocześnie eksport z UE do USA spadł o 8,2%, a import z USA do UE obniżył się o 13,2%.
Pandemia COVID-19 znacznie wpłynęła na gospodarkę światową. W związku z obostrzeniami spowodowanymi pandemią, gospodarka amerykańska znacząco ucierpiała (amerykański PKB spadł w 2020 roku o 3,5%). Chinom, pomimo spadku PKB w pierwszym kwartale 2020 roku, w późniejszych miesiącach udało się nadrobić straty wywołane pandemią. Ostatecznie, wzrost chińskiego PKB wyniósł w ubiegłym roku 2,3 procent, co czyni z Państwa Środka jedyną z czołowych gospodarek świata, której udało się uniknąć recesji.
Warto zauważyć, że mimo iż Chiny są teraz największym partnerem handlowym Unii Europejskiej (jako grupy państw), nie są jednak największym partnerem żadnego kraju członkowskiego (rolę tę pełnią w większości państw Niemcy).
Unia Europejska i Chiny starają się pogłębiać więzi gospodarcze. Pod koniec 2020 roku doszło do podpisania umowy inwestycyjnej między Brukselą a Pekinem (CAI). Umowa, która była negocjowana przez siedem lat i do teraz wzbudza wiele kontrowersji, ma zapewnić europejskim przedsiębiorstwom lepszy dostęp do chińskiego rynku. To Niemcy (jako kraj, który ściśle współpracuje z Chinami i któremu zależy na pogłębieniu kontaktów handlowych z Państwem Środka) najmocniej nalegały na ratyfikację umowy, jednakże inne kraje europejskie również dążą do współpracy z Chinami. 26 lutego 2021 r. Xi Jinping odbył rozmowę telefoniczną z Emmanuelem Macronem. Rozmowa dotyczyła współpracy w regionie Europy Środkowo-Wschodniej oraz inwestycji dotyczących między innymi klimatu czy szczepionek. Nie ulega wątpliwości, że umowa inwestycyjna może pomóc w jeszcze większym rozwoju handlu między Państwem Środka a Unią.
Z drugiej strony, ze względu na kontrowersje związane z chińskimi koncernami technologicznymi (takimi jak Huawei) lub obawy dotyczące łamania w Chinach praw człowieka, Unia Europejska może zainicjować zmianę taktyki wobec Chin. Państwa europejskie mogą zacząć współpracę z innymi dostawcami niezbędnych towarów (takich jak artykuły medyczne). Taka decyzja pozwoli na uniezależnienie się od dostaw z Chin.
Trudne do przewidzenia są również zmiany w kontaktach między Unią a Stanami Zjednoczonymi. Nowy prezydent USA, Joe Biden, wyraził swój niepokój zawarciem przez UE i Chiny umowy inwestycyjnej, która podpisana została bez konsultacji z administracją amerykańską. Wątpliwościom nie ulega fakt, że Waszyngton i Bruksela podobnie podchodzą do wielu dotyczących Chin kwestii, przykładowo wyrażają obawy dotyczące łamania w Państwie Środka praw człowieka. Pozycja Chin jako głównego partnera handlowego Unii nie jest więc ostateczna i może ulec zmianie w 2021 roku.
____________________________________________________________________
Chiński Patriotyzm w Hong Kongu.
Od wprowadzeniu Ustawy o Bezpieczeństwie Narodowym w czerwcu zeszłego roku, Komunistyczna Partia Chin zacieśnia swoje wpływy w Hong Kongu, ograniczając możliwości opozycji i aresztując znanych aktywistów.
Minął 20 miesiąc masowych protestów w Hong Kongu, oraz pół roku od wprowadzenia drakońskiej Ustawy o Bezpieczeństwie Narodowym, która narusza porozumienie z Wielką Brytanią i rozwiązanie Jeden kraj dwa systemy. Od tamtego czasu wysiłki opozycji są brutalnie duszone, a legislacja zmieniana tak, by całkowicie wykluczyć ją z życia politycznego Specjalnego Regionu Administracyjnego.
Jedną z takich inicjatyw jest pomysł chińskiego urzędnika odpowiedzialnego za sprawy Hongkongu Xia Baolong’a, który 22 lutego przedstawił nową definicję wymogu patriotyzmu dla najwyższych urzędów. Przyznał, że choć Hong Kong ma prawo inaczej zarządzać swoją polityką, to jednak jest „czerwona linia”, zakazująca działań które mogą zaszkodzić systemowi kierowanemu przez Komunistyczną Partię Chin. Według niego, nieposłuszeństwo mieszkańców Hong Kongu i chaos jaki ogarnął przez ostatnie lata Hong Kong to wina dziur w legislacji, które zezwalają nie patriotom ubieganie się o miejsce w Legco (Hongkońskiej radzie ustawodawczej). Rozwiązaniem ma być większa ingerencja partii w wyborze kandydatów i obowiązek przysięgi wierności Chińskiej Republice Ludowej.
Innym wydarzeniem z minionego miesiąca był nakaz, by Radio Telewizji Hong Kong poddało się ściślejszej kontroli doradców wyznaczonych przez rząd. Z kolei jedna z głównych partii opozycyjnych, Power for Democracy, rozwiązała się i zawiesiła swoją działalność, a wydanym oświadczeniu zadeklarowano, że służba dla Hong Kongu musi działać ramach „Ustawy Zasadniczej, Ustawy o Bezpieczeństwie Narodowym rozwiązaniu Jeden kraj, dwa systemy.”, co sugeruje przejęcie profilu przez siły prorządowe lub zastraszanie członków grupy. Coraz więcej demokratów w mieście czuje, że musi wybierać między milczeniem na temat swoich przekonań a emigracją.
Głośna artykulacja grozi bowiem więzieniem. Dotychczas aresztowano już najbardziej popularne osoby związane z działalnością opozycyjną. Aktywista Joshua Wong, przewodniczący Partii Demokratycznej Wu Chi-wai, lider Partii Obywatelskiej Alvin Yeung, byli ustawodawcy Claudia Mo i „Long Hair” Leung Kwok-hung, a także radni okręgowi Tiffany Yuen i Fergus Leung to tylko niektórzy, którym gorzi wyrok dożywocia za „spiskowanie w celu dokonania przewrotu”. Na emigrację tylko w ostatnim roku z powodów politycznych zdecydowało się 50 tysięcy osób i wygląda na to, żeby w tym licznik miał się zatrzymać.
Więcej:
https://www.economist.com/china/2021/02/27/china-is-mulling-changes-to-hong-kongs-electoral-system
https://thediplomat.com/2021/03/hong-kongs-crackdown-moves-with-dizzying-speed/
____________________________________________________________________
Pięć państw Mikronezji chce wycofać się z Forum Państw Pacyfiku
W tym roku z powodu pandemii COVID-19 nie mogło dojść do szczytu państw regionu Pacyfiku w tradcyjnej formie. Czy brak możliwości osobistych, zakulisowych rozmów przyczynił się do kryzysu w relacjach między państwami?
Bartosz Oleszko-Pyka
Coroczne spotkanie Forum Wysp Pacyfiku (ang. Pacific Islands Forum), głównej organizacji regionalnej zrzeszającej państwa w tym regionie, nie mogło w tym roku odbyć się w zwykłej formie z powodu pandemii COVID-19. Zamiast stacjonarnie, członkowie Forum wybrali nowego sekretarza generalnego podczas wideokonferencji na platformie ZOOM. Kiedy były premier Wysp Cooka Henry Puna, został wybrany na stanowisko przewagą zaledwie jednego głosu, w akcie protestu pięć z osiemnastu członków Forum zadeklarowało chęć wycofania się z organizacji. Co wywołało aż takie kontrowersje?
Mowa o pięciu mikronezyjskich państwach-członkach stowarzyszenia: Kiribati, Wyspach Marshalla, Sfederowanych Stanach Mikronezji, Palau i Nauru. Według nich umowa zakłada rotację najwyższego stanowiska w trzech głównych regionach Pacyfiku, czyli Melanezji, Polinezji i Mikronezji.
Ponieważ ustępujący sekretarz generalny był Melanezyjczykiem, a jej poprzednik pochodził z Polinezji, kandydat z Mikronezji, Gerald Zackios, był powszechnie uważany za następnego w kolejności. Jednak 4 lutego, dzięki wsparciu Australii, członkowie forum zlekceważyli przyjęte ustalenia i stosunkiem dziewięciu do ośmiu głosów wybrali na przewodniczącego innego kandydata, Henrego Punę.
Mikronezyjczycy są wściekli. Palau ogłosiło, że zamyka swoją ambasadę na Fidżi, gdzie znajduje się sekretariat Forum Wysp Pacyfiku. 9 lutego pięć krajów Mikronezji zadeklarowało, że zainicjuje proces formalnego wycofania się z Forum, chociaż ostateczna decyzja ws. członkostwa w tej organizacji należy do rządów tych państw.
„Nie ma sensu uczestnictwo w organizacji, która nie przestrzega ustalonych porozumień, w tym dżentelmeńskiej umowy o rotacji subregionalnej” – brzmi treść oświadczenia opublikowanego po wirtualnym spotkaniu przywódców państw Mikronezji.
Spór ten jest jednym z największych w 50-letniej historii Forum, gdzie interesy większych, liczniejszych ludnościowo państw takich jak Australia (25 mln), Papua Nowa Gwinea (8.6 mln) i Nowa Zelandia (4.9 mln) wchodzą w konflikt z dążeniami liczących kilkanaście tysięcy mieszkańców państw Mikronezji.
Większość rządów państw wyspiarskich zmaga się obecnie z wyzwaniami gospodarczymi, ze względu na silne uzależnienie od turystyki międzynarodowej, która została praktycznie całkowicie wyłączona z powodu pandemii COVID-19.
Słabo zaludnione kraje wyspiarskie na Południowym Pacyfiku to strategiczne miejsca, które w ostatnich latach stały się prawdziwym polem bitwy o wpływy między Chinami a Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami. Dodatkowo, z uwagi na swoje niskie położenie, zagrożone są one obecnie także skutkami zmian klimatycznych, czyli podnoszeniem się poziomu wód Pacyfiku.
Najprawdopodobniej konieczne będą ustępstwa, aby którekolwiek z państw Mikronezji pozostało na forum. Czy większe państwa regionu zdecydują się na kompromis, aby zachować obecny kształt organizacji? Marginalizacja to cena, której nie chcą płacić wyspiarskie państwa – stawiają na niezależność, nawet jeśli może oznaczać to utratę niektórych korzyści płynących z multilateralnych porozumień.
Więcej:
https://www.economist.com/asia/2021/02/13/a-zoom-call-sets-off-a-diplomatic-dust-up-in-the-pacific
https://www.reuters.com/article/uk-pacific-forum-idUKKBN2A906K
https://www.theguardian.com/world/2021/feb/09/pacific-islands-forum-in-crisis-as-one-third-of-member-nations-quit
________________________________________________________________________________
Organizacja Letnich Igrzysk Olimpiskich w Tokio z szownistycznym skandalem w tle
Przewodniczącego Komitetu Organizacyjnego Igrzysk Olimpijskich w Tokio ustąpił ze stanowiska po skandalu jaki wywołał jego seksistowski komentarz na temat kobiet. Zastąpiła go była medalistka olimpijska Seiko Hashimoto, lecz zdaniem komentatorów pojawienie się kobiety na pozycji przewodniczącej Komitetu Organizacyjnego Igrzysk Olimpijskich w Tokio było rozwiązaniem czysto wizerunkowym mającym na celu uspokojenie nastrojów społecznych w Japonii.
Weronika Wilkanowska
Yoshiro Mori, który w latach 2000-2001 pełnił funkcję premiera, 3 lutego podczas spotkania Japońskiego Komitetu Olimpijskiego stwierdził, że zwiększenie proporcji kobiet w zarządzie do 40% musiałoby się wiązać „z ograniczeniem czasu ich wypowiedzi” ponieważ jego zdaniem kobiety mają problem z zakończeniem wypowiedzi.
Następnego dnia Mori wycofał swoje uwagi i przeprosił, mówiąc że jego „niestosowne komentarze były sprzeczne z duchem Olimpiady i Paraolimpiady”. Początkowo były jednak nie podał się do dymisji. Mori stwierdził, że rozważał ustąpienie ze stanowiska, ale został zniechęcony przez Sekretarza Generalnego Komitetu Organizacyjnego Olimpiady Muto Toshiro. Ten miał mu wyjaśnić, że na pięć miesięcy przed imprezą są bardziej palące problemy, a „najważniejszą rzeczą jest to, aby Olimpiada w Tokio zakończyła się sukcesem”. Jak donosi bowiem „The New York Times” w jednym ze styczniowych sondaży, aż 77 procent obywateli Japonii opowiedziało się za odwołaniem lub przełożeniem Igrzysk, obawiając się zagrożenia epidemiologicznego.
Zdaniem Japończyków przeprosiny Mori’ego wydobyły na światło dzienne nie tylko zdominowany przez mężczyzn świat japońskiej polityki, ale także postawy wyższych urzędników głęboko ugruntowane w zasadach patriarchatu. Chociaż Mori popełnił gafę, która wywołała dużą falę krytyki to nie było poważnego głosu sprzeciwu ze strony japońskiego rządu aby ustąpił ze stanowiska. Premier Yoshide Suga stwierdził wprawdzie, że komentarze Mori’ego „nie są dobre dla interesu narodowego”, ale odniósł się do oświadczenia Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który uznał sprawę za zamkniętą.
Sprzeciw w społeczeństwie japońskim z dnia na dzień był coraz większy. Po wypowiedzi Mori’ego Komitet Organizacyjny Olimpiady otrzymał 4,550 zapytań telefonicznych na temat tego incydentu. Jedna z osób niosąca pochodnię olimpijską wycofała się ze swojego zadania. W akcie protestu przeciwko uwagom Mori’ego posłanki opozycji założyły na sesję plenarną japońskiego parlamentu białe ubrania, które symbolizują ruch na rzecz równouprawnienia kobiet z początku XX wieku w USA. Ubolewania wyraziła również Toyota Motors, która jest głównym sponsorem Igrzysk, a Human Rights Watch przyznało byłemu premierowi Japonii „złoty medal” w dziedzinie dyskryminacji kobiet.
Ostatecznie po kilku dniach presji społecznej Yoshiro Mori zrezygnował ze stanowiska, a jego następczynią została Seiko Hashmioto, która jako łyżwiarka szybka i cyklistka wystąpiła w siedmiu olimpiadach. Wcześniej pełniła ona funkcję ministry ds. Olimpiady w gabinecie premiera Yoshihide Suga. Ponadto była drugą członkinią Parlamentu, która urodziła dziecko podczas pełnienia swojej funkcji. Parlament, aby jej to umożliwić, zmienił swoje zasady i umożliwił parlamentarzystkom wzięcie wolnego na czas porodu.
Podczas przemówienia inauguracyjnego, Hashimoto powiedziała, że jej pierwszym priorytetem będzie wdrożenie środków ochrony przed koronawirusem podczas Igrzysk, tak aby zarówno Japończycy jak i przyjezdni uważali je za bezpieczne. Hashimoto zwróciła się również bezpośrednio do sportowców, mówiąc że jako była olimpijka chce aby „wystąpili na najważniejszej imprezie dla sportowców bez żadnych wahań”.
Nie brakuje opinii, że decyzja o powołaniu na stanowisko Hashimoto jest powierzchowna i nie poprawi pozycji kobiet w japońskim społeczeństwie. Ta w porównaniu do krajów europejskich jest zdecydowanie gorsza. Nierówności widać wyraźnie na rynku pracy. Według raportu OCED z 2017 roku Japonia znajduje się dopiero na 28. miejscu w tworzeniu przyjaznego środowiska pracy dla kobiet na 36 państw organizacji. Ponadto w 2020 roku Światowe Forum Ekonomiczne sklasyfikowało Japonię na 121 miejscu wśród 153 krajów pod względem parytetu płci. Różnica w wynagrodzeniach wynosi 23,5% i jest najwyższą wśród krajów G-7 oraz drugą w OECD, po Korei Południowej. Chociaż udział kobiet na rynku pracy wzrósł do ponad 70% (m.in. dzięki takim programom jak „womenomics” premiera Shinzo Abe), to jednak większość kobiet zatrudniona jest w niepełnym wymiarze godzin lub na kontraktach, które umożliwiają łatwe zwolnienie. Na 970 tysięcy miejsc pracy, które zostały zlikwidowane w kwietniu 2020 roku z powodu pandemii koronawirusa, 710 tysięcy zajmowały kobiety.
Skandal związany z sekistowskim komentarzem Yoshiro Mori’ego pokazał po raz kolejny, że w Japonii w polityce i na stanowiskach kierowniczych dominują starsi mężczyźni, których myślenie ugruntowane jest w szownistystycznych poglądach. Z kolei jego następczyni Seiko Hashimoto stoi przed bezprecedensowym wyzwaniem przekonania Japończyków, że organizacja Igrzysk w obliczu pandemii jest bezpieczna. Do rozpoczęcia Letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio pozostały niecałe 5 miesięcy.
Źródła:
https://www.japantimes.co.jp/news/2021/02/19/national/seiko-hashimoto-olympic-challenges/
https://thediplomat.com/2021/02/tokyo-olympic-chief-mori-resigned-but-his-sexist-remarks-still-rankle/
https://thediplomat.com/2021/02/tokyo-olympics-hits-a-new-roadblock-sexism/
https://www.nytimes.com/2021/02/22/world/asia/japan-women-suicide-coronavirus.html?referrer=masthead
________________________________________________________________________________
Nowa Kaledonia krok bliżej niepodległości
Po raz pierwszy od 1999 roku niepodległościowe partie zdobyły większość w rządzie Nowej Kaledonii. Jest to kolejny sygnał dla Francji, że terytorium wyspiarskie jest coraz bliżej przegłosowania separacji w zbliżającym się w 2022 roku referendum.
Drugiego lutego aż pięciu spośród jedenastu członków gabinetu zrezygnowało z funkcji, rozwiązując tym samym rząd podległej od Francji Nowej Kaledonii. Do jego rozwiązania wystarczy jedna dymisja, jednak tym razem wszyscy wywodzący się z pro niepodległościowego Frontu Kanaków i Socjalistycznego Wyzwolenia Narodowego (FLNKS) chciało wyrazić w ten sposób sprzeciw wobec sprzedaży kopalni Niklu zagranicznym inwestorom, co od miesięcy jest powodem napięć społecznych na wsypie.
Rząd Nowej Kaledonii wybiera parlament, w którym w każdej kadencji jest coraz więcej polityków opowiadających się za niepodległością wyspy. W 2004 roku na 54 mandatów, dysponowali oni jedynie 18, jednak do 2019 roku zwiększyli ich liczbę do 26 wobec 25 stojących po stronie pozostania w ramach Republiki i 3 z mniejszościowej partii posłów niezrzeszonych. Po rozwiązaniu rządu, do nowego gabinetu wybrano 6 członków pro niepodległościowych, po raz pierwszy od 1999 roku.
Wprawdzie Front, który zrzesza w sobie dwie różne frakcje nie może po tym zwycięstwie porozumieć się co do wyboru prezydenta, to jednak lutowe wydarzenia zdają się przesądzać o kolejnym referendum niepodległościowym. Najwyższy urząd obejmie prawdopodobnie po raz pierwszy osoba wywodząca się z rdzennej ludności. Według Umowy z Noumea z 1998 roku, która zakończyła lata niepokojów społecznych, Nowa Kaledonia ma prawo do przeprowadzenia trzech referendów niepodległościowych przed listopadem 2022. Dwa z nich już się odbyły. W 2018 roku siły niepodległościowe przegrały z wynikiem 43%, jednak dwa lata później udało im się zmniejszyć dystans do 47%, z nadzieją na przeważenie szali zwycięstwa na swoją korzyść w 2022 roku. O wyborach sprzed roku pisaliśmy w październikowym podsumowaniu.
Nowa Kaledonia bogata jest w surowce naturalne, którym głównym odbiorcą są Chiny. Główna wyspa podzielona jest politycznie na pół z rdzennymi Kanakami na północy i potomkami Francuzów na południu. Na ulicach coraz częściej dochodzi do gwałtownych zamieszek. Napięcie społeczne wobec wspomnianej kopalni Niklu i niepodległości ciągle rośnie, rozwoju sytuacji na terytorium przyglądają się nie tylko Australia, Chiny i Francja, ale też pobliskie kraje które zmagają się ze swoimi ruchami separatystycznymi. Wydarzenia na Nowej Kaledonii mogą zdeterminować sytuację polityczną na wyspach Pacyfiku.
Więcej:
https://theconversation.com/why-new-caledonias-instability-is-not-just-a-problem-for-france-154567
https://www.rnz.co.nz/international/pacific-news/436619/new-caledonia-s-pro-independence-camp-wins-historic-election
________________________________________________________________________________
Prowizoryczne wybory w Laosie
Pod koniec lutego w Laosie odbyły się łączone wybory do parlamentu i samorządu. Wprawdzie wszystkie głosy nie zostały jeszcze zliczone, to nie przyniosą one żadnej zmiany, gdyż dopuszczona do nich jest jedynie Laotańska Partia Ludowo-Rewolucyjna.
Od momentu wycofania się Amerykanów z Indochin w 1973 roku, Laotańska Partia Ludowo-Rewolucyjna zaczęła walkę o władze, którą przejęła dwa lata później. Od tamtej pory nieprzerwanie i niepodzielnie rządzi krajem, utrzymując kontrolę nad życiem politycznym, jednak doprowadzając od zaocznych ustępstw w kwestiach gospodarczych.
Chociaż Zgromadzenie Narodowe, czyli laotański dwuizbowy parlament ma prawo ustawodawcze, to najważniejsze decyzje dotyczące trajektorii polityki rządowej są kształtowane przez Biuro Polityczne i Komitet Centralny partii. To jej kongres jest najważniejszym wydarzeniem politycznym w kraju i z pewnością przyćmiewa następujące w kolejnym miesiącu wybory. O styczniowym zjeździe partii i wyborze Thongloun Sisoulith na przewodniczącego pisaliśmy w ostatnim podsumowaniu.
W tym roku 224 kandydatów ubiegało się o 164 miejsca w dziewiątej kadencji Zgromadzenia Narodowego oraz 789 lokalnych polityków walczyło o 492 mandaty w Komisjach Ludowych. Wszyscy startujący w wyborach muszą dostać wcześniej zgodę miejscowych władz oraz postulować program zgodnie z linią partii. Wolność słowa jest w Laosie bardzo ograniczona, czego przykładem może być kara 5 lat więzienia dla internaty, który w poście na Faecbooku oskarżył rząd za odpowiedzialność za katastrofę tamy na południu kraju z 2018 roku. Pomimo braku pluralizmu, w liczącym 7 milionów mieszkańców Laosie, frekwencja jest stosunkowo wysoka i sięga około 75%.
W prawdzie zmiany personalne nie będą miały miększego znaczenia dla krótkofalowej polityki, to w tym roku na listach jest rekordowo dużo osób w młodym wieku, co ma zachęcić młode społeczeństwo do większego angażowania się w politykę i wychować przyszłych liderów kraju.
Więcej:
https://thediplomat.com/2021/02/laos-pointless-election/
http://www.xinhuanet.com/english/2021-02/21/c_139756841_4.htm
Redakcja: Tomasz Obremski